tekst Stefana Wilkanowicza, szkoła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stefan WilkanowiczPRACA I BEZROBOCIEStefan Wilkanowicz jest Prezesem Fundacji Kultury Chrzecijańskiej Znak, wiceprzewodniczšcym Krajowej Rady Katolików wieckich oraz wiceprzewodniczšcym Międzynarodowej Rady Owięcimskiej.Moje zainteresowania pracš sięgajš zamierzchłych czasów kiedy byłem inżynierem, pracowałem przez jaki czas w Ursusie, (gdy zaczynała się tam produkcja traktorów), byłem wiadkiem strajku robotników; potem mielimy z przyjacielem prywatny warsztat, dalej praca w kierownictwie nadzoru budowy "Mincówki"(czyli Ministerstwa Przemysłu przy Placu Trzech Krzyży w Warszawie), a póniej w Centralnym Zarzšdzie Transportu Ministerstwa Budownictwa Przemysłowego, gdzie zajmowałem się ustalaniem norm pracy w warsztatach naprawczych. Także przez pewien czas doradzałem dyrektorowi Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania jak uzdrowić absurdalny system wynagrodzeń w tym przedsiębiorstwie.W latach osiemdziesištych miałem sporo kontaktów z rodowiskami zwišzkowymi oraz duszpasterstwami ludzi pracy, pomagałem w przygotowaniu Kongresu Pracy we Wrocławiu, a także współorganizowałem polsko-francuskie sympozjum na temat bezrobocia (w Krakowie i Katowicach). Parokrotnie organizowałem ankiety i dyskusje na temat pracy.Od dłuższego czasu obserwuję narastanie plagi bezrobocia na całym wiecie - i nie tylko bezrobocia lecz także ekonomicznej, kulturowej i społecznej degradacji (wykluczania z życia społecznego) coraz szerszych kręgów ludzi w wielu krajach. I coraz bardziej jestem przekonany, że bezrobocie nie jest problemem jedynie ekonomicznym lecz cywilizacyjnym, jednoczenie globalnym i lokalnym. Zatem moje refleksje zaczynam od obserwacji dotyczšcych sprzecznoci, jakie dostrzegamy w rozwoju naszej cywilizacji.Niektóre sprzecznoci naszej cywilizacjiWielkie przedsiębiorstwa, zwłaszcza międzynarodowe, kierujšce się zyskiem, zaczynajš dominować nad państwami, zobowišzanymi do troski o dobro wspólnedobro ludzkoci i poszczególnych krajów wymaga coraz większego wkładu pracy (głównie w dziedzinie edukacji, opieki, bezpieczeństwa i ochrony rodowiska) a tymczasem mamy coraz większš iloć ludzi pozbawionych pracyronie długoć życia ludzkiego, a jednoczenie coraz wczeniej przechodzi się na emeryturę (bo trzeba zwalniać miejsca pracy dla młodych) - a zatem ronie marnowanie potencjału pracysystem zasiłków dla bezrobotnych sprowadza się do finansowania niszczšcej bezczynnoci (zwłaszcza długotrwałe bezrobocie niszczy zarówno bezrobotnego jak i jego rodzinę) zamiast twórczej pracyZ różnych aspektów globalizacji, wybieram na poczštek jeden: rosnšcš potęgę ponadnarodowych przedsiębiorstw, które kierujš się logikš zysku, nie majšc w zasadzie obowišzków dotyczšcych całokształtu życia społeczeństwa. Majš one nieraz potencjał gospodarczy wyższy niż niejedno państwo, a czasem nawet kilka państw. Wpływajš więc na nie w bardzo silny sposób, od ich decyzji gospodarczych zależy nieraz rozwój lub regres tych państw. Jako przedsiębiorstwa nastawione na zysk nie sš formalnie zobowišzane do troski o dobro wspólne ich obywateli. Zatem logika zysku zaczyna górować nad logikš dobra wspólnego.W skali globalnej rysuje się więc palšca potrzeba regulacji prawnych oraz umów międynarodowych dotyczšcych życia gospodarczego, a majšcych na celu nie tylko zabezpieczenie interesów słabszych państw ale i dobra wspólnego ludzkoci - czyli przynajmniej serii umów miedzypaństwowych, jeli nie rzšdu wiatowego.Obecna przewaga logiki indywidualnego czy grupowego zysku nad logikš dobra wspólnego ma także konsekwencje w odniesieniu do bezrobocia. Względnie łatwo jest dzisiaj przenosić inwestycje z kraju do kraju, nie troszczšc się o perturbacje na rynku pracy lub angażować pracowników z jednego kraju do pracy w innym, na odległoć, wykorzystujšc Internet i pocztę elektronicznš. Bywa więc tak, że indyjscy informatycy robiš obliczenia dla niemieckich banków, za bezrobotni i bezdomni amerykańscy ich koledzy wałęsajš się po ich Mekce, Dolinie Krzemowej w USA, wielkim centrum przemysłu informacyjnego.Ponadto pozornie abstrakcyjne giełdowe spekulacje majš nieraz katastrofalne skutki dla ogromnej iloci ludzi żyjšcych na progu nędzy.Rozwój gospodarczy oczywicie zmniejsza bezrobocie, ale nie dzieje się to automatycznie. Postęp techniczny powoduje, że w przemyle istnieje stała tendencja do zmniejszania zatrudnienia, zatem przedsiębiorstwo może się rozwijać chociaż zmniejsza zatrudnienie. I bardzo często modernizuje się włanie w ten sposób - zastępujšc ludzi maszynami. A także każda fuzja przedsiębiorstw powoduję redukcje personelu.Dowiadczenia licznych krajów wskazujš, że często wzrost gospodarczy powoduje rozwarstwienie społeczeństwa, rozrost strefy biedy. Trudno wtedy mówić o zdrowym rozwoju gospodarczym, raczej o patologii wzrostu.Bezrobocie postsocjalistyczneW krajach postsocjalistycznych mamy do czynienia z innym jeszcze ródłem bezrobocia - ujawnianiem bezrobocia ukrytego. W biurokratyczno-socjalistycznym systemie wprawdzie prawie wszyscy byli zatrudnieni, ale nierzadko pozorowali pracę lub wykonywali prace wręcz szkodliwe dla społeczeństwa (na przykład służšce uciskaniu obywateli). Nic też dziwnego, że w gospodarce wymuszajšcej racjonalnoć i wydajnoć pracy, spora częć zatrudnionych musi tracić miejsca pracy. Także zmiany koniunktury gospodarczej powodujš nieraz ograniczenie zatrudnienia.Czy jednak rzeczywicie nie ma już co robić, czy grozi nam to, że dla jednych praca będzie przywilejem - za dla innych "przywilejem" będzie przymusowe nieróbstwo? Przecież jest cała masa pracy do wykonania, pracy bardzo dla społeczeństwa potrzebnej - choćby w dziedzinie edukacji, orodków komunikacji, bezpieczeństwa, ochrony rodowiska czy opieki nad chorymi i innymi osobami potrzebujšcymi pomocy.Z drugiej za strony doskonale wiadomo jak niszczšco działa bezrobocie, jak deprymuje bezrobotnego, rozbija nieraz jego rodzinę, a po dłuższym czasie czyni nawet niezdolnym do podjęcia pracy i do normalnego życia. Z tego punktu widzenia zasiłki dla bezrobotnych sš nonsensem - jest to bowiem finansowanie niszczšcej bezczynnoci, zamiast finansowania pożytecznej pracy. Oczywicie obecnie nie jest możliwa zmiana tego systemu ponieważ zasiłki te sš traktowane jako jego zaoszczędzone pienišdze, zatem nie można od niego wymagać żadnego ekwiwalentu w postaci pracy. Niemniej ta sytuacja pokazuje istotnš chorobliwoć tego systemu.Trzeba także brać pod uwagę jeszcze inne zjawisko - wydłużanie się się życia ludzkiego (przynajmniej w krajach rozwiniętych) i jednoczesne coraz wczeniejsze przechodzenie na emeryturę, przy zmniejszaniu się odsetka ludzi zawodowo czynnych wskutek zmian demograficznych.To prędzej czy póniej (a raczej bardzo prędko) musi doprowadzić do niewydolnoci systemu ubezpieczeń.Nowy proletariatUbożenie szerokich kręgów społecznych prowadzi do kształtowania się nowego proletariatu. Zapewne będzie się on składał z trzech kategorii: zrezygnowanych, przystosowanych i zbuntowanych.Pierwsi to ci, którzy się już poddali, sš już trwałymi bezrobotnymi i bezdomnymi, którzy mogš żyć już tylko z żebrania, doranej pomocy i drobnych przestępstw, skazani na wegetację na najniższym możliwym poziomie.Drudzy to ci, którzy nauczyli się pasożytnictwa, jako sobie radzš bez pracy, wykorzystujšc wszelkie możliwe zasiłki i inne formy pomocy lub też osišgajšc pewne sukcesy w sztuce żebrania (w Berlinie powstało nawet stowarzyszenie szczęliwych bezrobotnych...).Trzeci to ci, którzy nie umiejš się wyrwać ze swojej rozpaczliwej sytuacji, ale się na niš nie godzš i chwytajš się wszelkich sposobów aby przeciwko niej protestować. To sš rezerwy dla wszelkiego rodzaju grup ekstremistycznych, mafii, gangów i profesjonalnych terrorystów. A trzeba się liczyć z mnożeniem się tego rodzaju grup, nieraz powišzanych ze służbami specjalnymi różnych państw. A także ze wzrostem poziomu frustracji wród młodzieży, która bardzo bolenie przeżywa niepewnoć swego losu ( najgroniejsze jest rozpoczynanie dorosłego życia od bezrobocia) i reaguje agresjš, którš można doć łatwo politycznie manipulować.Inicjatywy lokalneRównolegle z szukaniem rozwišzań globalnych konieczne jest rozwijanie różnych sposobów przeciwdziałania bezrobociu i pomocy dla bezrobotnych w rodowiskach lokalnych. Tylko na poziomie niedużych społecznoci lokalnych można dobrze rozpoznać potrzeby i znajdować sposoby ich zaspokojania.W krajach Europy Zachodniej tych sposobów szuka się bardzo intensywnie. W prasie francuskiej niemal nie ma dnia aby nie pisano o bezrobociu. Istnieje też mnóstwo organizacji, które tę pomoc niosš. Przeglšdajšc materiały z tej dziedziny można wpać w ciężkš frustrację. Nie tylko ze względu na bogactwo form tej pomocy, ale także z przyczyn ogólniejszych: stopnia samoorganizacji społeczeństwa. We Francji działa około 700 000 organizacji pozarzšdowych, a z każdym rokiem przybywa ich 60 000.U nas natomiast o sprawach bezrobocia pisało się rzadko i mało konstruktywnie. Nie było widać wysiłków zmierzajšcych do rozwišzań systemowych, a prasa nie informowała o dowiadczeniach lokalnych, które istniały, choć raczej nieliczne. Widocznie to był temat mało atrakcyjny - ani to sensacyjne zbrodnie ani spektakularne rekordy. Nie można jednak zapominać o roli rodków przekazu. Skuteczna praca na rzecz powiększania wiedzy o współczesnym wiecie i jego potrzebach, a także o kierunkach i formach współdziałania, jest bez nich prawie niemożliwa. Konieczna jest więc także ich współpraca, to znaczy najpierw współpraca dziennikarzy rozumiejšcych istotne problemy i potrzeby ludzkoci.Rozpowszechniło się wygodne przekonanie, że tylko wzrost gospodarczy zapewnia zmniejszenie bezrobocia. Wiadomo, że tak nie jest, w wielu krajach (jeli nie w większoci) wzrostowi gospod...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]