technik artykul 2011 06 34339, 6-2011

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SYLWETKI
TECHNIKI
DENT YST YCZNEJ
N
OWOCZESNY
T
ECHNIK
D
ENTYSTYCZNY
ENTUZJASTA
ZAWODU
Od 20 lat współprowadzi Pan
laboratorium Profilab. Jak ocenia
Pan możliwości prowadzenia
laboratorium na tle czasów,
w których rozpoczął Pan
tę działalność?
Rozpoczynając działalność pod koniec
1990 roku, nie miałem świadomości,
że razem z moim wspólnikiem, Krzysz-
tofem Godlewskim, tworzymy jedno
z pierwszych prywatnych laborato-
riów techniki dentystycznej w naszym
kraju. Miałem 24 lata, mnóstwo zapału
do pracy i wiele protez do wykonania.
Pamiętam, że w tamtych czasach wy-
ciski z gabinetów przywoziło się w re-
klamówkach. Po jednej pełnej torbie
na gabinet…
Startowaliśmy praktycznie od zera,
nie mogąc korzystać z żadnych wzor-
ców i standardów, bo ich po prostu nie
było. To były naprawdę pionierskie
czasy. W chwili obecnej większość
szlaków jest już przetarta, można
korzystać ze szkoleń, często bezpłat-
nych, firmy dystrybucyjne zabiegają
o nowych klientów. Łatwiej też o fi-
nansowanie przedsięwzięcia, kredyt
czy leasing. Przez te dwadzieścia kil-
ka lat poziom techniki dentystycznej
w Polsce znacznie się podniósł i, moim
zdaniem, nie odbiega od dobrej euro-
pejskiej średniej. Niemniej jednak
uważam, że prowadzenie laborato-
rium w obecnych czasach jest trud-
niejsze niż kiedyś. Standardy jakości
stają się coraz bardziej wyśrubowane
ze względu na rosnącą świadomość
i oczekiwania pacjentów, wzrasta
poziom biurokracji, a ceny na rynku
pozostają w zasadzie niezmienione.
Mogę z całą świadomością stwierdzić,
że rentowność przedsięwzięcia pod na-
zwą laboratorium techniki dentystycz-
nej spadła na przestrzeni dwudziestu
lat co najmniej dwukrotnie.
Wielu techników narzeka
na obecny stan rzeczy:
wymagania lekarzy, problemy
z płatnościami i konkurencją. Czy
naprawdę środowisko techników
dentystycznych ma tyle powodów
do niezadowolenia?
16
 SYLWETKI
TECHNIKI
DENT YST YCZNEJ
6
/2011
B
ez entuzjazmu
nocześnie prezesem zarządu, kierow-
nikiem, brygadzistą i sprzątaczką. Czy
dziwi się Pani, że w takich warunkach
brakuje czasu na profesjonalne i rzetel-
ne zajęcie się zarządzaniem w małej fir-
mie? Poza tym wielu z nas zwyczajnie
nie ma odpowiedniej wiedzy na ten te-
mat. Szkoła stara się przygotować tech-
ników głównie pod względem meryto-
rycznym…W przypadku problemów
z płatnościami należy po prostu opra-
cować odpowiednie procedury i ich
przestrzegać, a konkurencja? Nawet
nie zdajemy sobie sprawy, jak zdrowa
konkurencja wpływa na rozwój rynku,
wymusza także wzrost naszych umie-
jętności zawodowych. Konkurencja
to nie wróg… Muszę jednak zgodzić
się z postawioną w pytaniu tezą, uwa-
żam, że technicy mają w obecnych
czasach trochę powodów do narzeka-
nia. Na pewno wszyscy musimy ciężej
pracować, a także usprawniać wszelkie
laboratoryjne (i nie tylko) procedury,
ciąć koszty i racjonalnie inwestować.
Wtedy można spokojniej i z optymi-
zmem patrzeć w przyszłość.
Oficjalnie pracownia nie ma jeszcze
takiego statusu. Chociaż w praktyce
wszystkie nowe materiały Shofu testu-
jemy w naszym laboratorium jeszcze
przed wprowadzeniem ich na pol-
ski rynek. Tak na przykład działo się
w przypadku kompozytu Ceramage
i nowej ceramiki na metal Vintage MP.
Rozmawiamy dwa tygodnie po moim
powrocie z Japonii, gdzie poza uczest-
nictwem w szkoleniu zorganizowanym
przez firmę dla 15-osobowej grupy
techników z Polski miałem okazję po-
rozmawiać na temat przyszłości Shofu
na rynku polskim. Wyraźnie dało się
odczuć „świeży powiew”. Odnośnie
do Pani pytania o ceramikę Shofu, mu-
szę zaznaczyć, że moja przygoda z nią
trwa już ponad 16 lat. Do jej najwięk-
szych zalet (mówię o ceramice na metal
i na tlenek cyrkonu) należy szeroko po-
jęta bezproblemowość – prosta i szybka
praca, niewielka ilość „niespodzianek”
po wypalaniu, dobre odtworzenie kolo-
ru przy intuicyjnej odbudowie warstwo-
wej, farby do ceramiki o wyjątkowych
właściwościach optycznych. Jednocze-
śnie w prosty sposób możemy zindywi-
dualizować uzupełnienie, co stwarza
możliwość wykonania mistrzowskiej
pracy. Proszę dołożyć jeszcze nasze kil-
kunastoletnie doświadczenie i mamy
do dyspozycji praktycznie niezawod-
ny materiał, wielokrotnie sprawdzony
nawet w najbardziej skomplikowanych
klinicznych przypadkach.
maleją nasze szanse
na odniesienie sukcesu
– podkreślał w rozmo-
wie tech. dent. Tomasz
Dąbrowski. O opty-
malizacji czasu pracy,
efektywności i obsłudze
klienta ze znanym
i cenionym technikiem
praktykiem i wykładowcą
rozmawiała Anna Olszew-
ska-Adamowicz.
Jest Pan również cenionym
wykładowcą. Z jakimi problemami
zwracają się do Pana słuchacze?
Przez wszystkie lata pracy zawodowej
spotkałem na swojej drodze bardzo
wiele koleżanek i kolegów „po fachu”.
Rozwój to dla mnie przede wszystkim
zadawanie pytań, szukanie alterna-
tyw, usprawnianie pracy. Większość
techników, których miałem okazję po-
znać, poszukiwała nowych, lepszych
rozwiązań, nie zadowalając się dotych-
czasowymi osiągnięciami. To dobrze
świadczy o polskich technikach, którzy
według mnie naprawdę stanowią euro-
pejską średnią. Jeśli jednak miałbym
pokusić się o wskazanie obszarów, nad
którymi należałoby popracować, to jest
to dla mnie estetyka z „wyższej półki”.
Wszyscy powinniśmy starać się o mak-
symalne upodobnienie prac do natural-
nych zębów, tak pod względem koloru,
niuansów estetycznych, jak i kształtu.
Czy w Profilabie udało się Panu
zebrać zgrany zespół
techników dentystycznych?
W obecnej chwili w laboratorium pra-
cuje dziesięciu techników. Aby zespół
skutecznie pracował, wszyscy, włącz-
nie ze mną i moim wspólnikiem, mu-
szą czuć się dobrze w miejscu pracy.
Zapewnienie dobrych, partnerskich
relacji jest dla mnie istotne – w końcu
w pracy spędza się sporą część życia.
Sądzę, że zgranie zespołu to także
umiejętność osiągnięcia kompromisu
i szacunek dla każdej ze stron. Mogę
z pełną świadomością stwierdzić, że je-
steśmy na właściwej drodze. Na prze-
strzeni kilkunastu lat przewinęło się
przez naszą pracownię kilkadziesiąt
osób. Ci, którzy zostali, są przeze mnie
Wzrost wymagań lekarzy z jednej
strony wymusza doskonalenie umie-
jętności zawodowych, z drugiej zaś
strony zwiększa czas poświęcony
konkretnemu uzupełnieniu. Jeżeli nie
idzie za tym wzrost wynagrodzenia
za wykonaną pracę, to łatwo o uczucie
niezadowolenia. Zawsze jednak po-
wtarzałem i będę powtarzał, że to my,
technicy, wyznaczamy ceny za nasze
prace i to nasze środowisko odpowiada
za ich poziom.
Problemy z płatnościami i konkuren-
cją… Rynek pracowni protetycznych
w Polsce jest bardzo rozdrobniony.
Przeważają jedno- lub kilkuosobowe
pracownie, w których każdy technik
pracuje na własny rachunek, jest jed-
Profilab to pilotażowe polskie
laboratorium firmy Shofu. Dlaczego
to właśnie ceramika Shofu tak
przypadła Panu do gustu?
17
 SYLWETKI
TECHNIKI
DENT YST YCZNEJ
N
OWOCZESNY
T
ECHNIK
D
ENTYSTYCZNY
Rozwój to dla mnie przede
wszystkim
zadawanie
pytań
, szukanie alternatyw,
usprawnianie pracy.
Większość techników, których
miałem okazję poznać,
poszukiwała nowych, lepszych
rozwiązań, nie zadowalając
się dotychczasowymi
osiągnięciami. To dobrze
świadczy o polskich technikach.
w pełni akceptowani, ze wszystkimi
wadami i zaletami. Mam nadzieję,
że wszyscy mogą to samo powiedzieć
o mnie.
„bezimienne” prace – tylko z podanym
nazwiskiem pacjenta i rodzajem wyko-
nywanej pracy. Odnalezienie „autora”
takiej pracy pochłania mnóstwo czasu
i wysiłku. Zorientowałem się, że aby
chronić lekarzy przed takimi problema-
mi, muszę więcej od nich wymagać.
W jaki sposób chroni Pan
współpracujących z Panem lekarzy
stomatologów przed niepotrzebnymi
problemami logistycznymi?
Logistyka w odniesieniu do linii labora-
torium – gabinet to głównie organizacja
odbierania wycisków oraz dostarczania
przymiarek i gotowych prac. Nie jest
to szczególnie trudne zadanie w przy-
padku przestrzegania założonych pro-
cedur i zdyscyplinowania techników.
Wystarczy wspomnieć, że większość
prac w moim laboratorium dostarczana
jest do gabinetów w przeddzień wizy-
ty pacjenta. To wyłącznie kwestia or-
ganizacji; w przypadku jakichkolwiek
problemów mamy bardzo duży margi-
Jest Pan entuzjastą swojego zawodu?
Bez entuzjazmu maleją nasze szanse
na odniesienie sukcesu. Muszę stwier-
dzić, że zawód, który wybrałem w wie-
ku 18 lat, częściowo przez przypadek,
w dalszym ciągu bardzo mi odpowiada.
Mogę czuć się szczęściarzem, dlatego
że po 25 latach pracy ciągle z przyjem-
nością przebywam we własnym labo-
ratorium, mierząc się z różnymi, często
bardzo trudnymi problemami. Oczywi-
ście nie osiągam tylko i wyłącznie suk-
cesów; pochylenie głowy po porażkach
uczy niezbędnej w życiu pokory.
nes czasu na ich rozwiązanie. Bardzo
ważne jest też podanie przez lekarza
na karcie laboratoryjnej wszelkich
niezbędnych informacji – zwłaszcza ta-
kich jak nazwa gabinetu i data wykona-
nia pracy. Wiem, że trudno w to uwie-
rzyć, ale zdarza się, że trafiają do nas
Tomasz Dąbrowski wraz polskimi technikami dentystycznymi podczas edukacyjnego wyjazdu do Japonii. Szczegółowa relacja z wizyty w firmie SHOFU znajduje się na str. 68-69
18
 6
/2011
Czy skomplikowane prace implantoprotetyczne
traktuje Pan jak wyzwanie?
Jeszcze kilka lat temu prace oparte na implantach nie po-
jawiały się w pracowniach tak często jak teraz. Szacuję,
że w obecnej chwili udział tych uzupełnień w mojej pra-
cowni to liczebnie 20-25% wszystkich prac. Przez lata ze-
braliśmy spore doświadczenie, rozwiązując z powodzeniem
różne, nawet bardzo trudne przypadki. Dodatkową pomocą
dla mnie jest stały zespół techników, o czym wcześniej już
wspominałem. Wspólnie rozwiązujemy większość przypad-
ków, gromadząc naprawdę cenne doświadczenia.
Obecnie w zawodzie technika dentystycznego liczy
się czas. W jaki sposób optymalizuje Pan ilość
czasu poświęconego na pracę nad poszczególnymi
zleceniami?
Bardzo wiele zależy od sprawnej organizacji pracy. Za każ-
dy etap wykonywania protez odpowiadają konkretne osoby.
Na przykład wszystkie modele gipsowe w pracowni odlewa
jedna i ta sama osoba. Kolejnych dwóch techników przygo-
towuje metal pod porcelanę. W tym systemie nie ma nicze-
go nowego, działa on sprawnie w wielu pracowniach od lat.
Jego zalety są trudne do przecenienia, zespół jest w stanie
wykonać więcej uzupełnień w jednostce czasu, a specjali-
zacja pozwala na osiągnięcie wysokiej jakości. Wszystkie
niezbędne w pracowni materiały dobraliśmy już dawno i te-
raz dbamy tylko o ich należyty stan magazynowy. W ten
sposób czas poświęcony na jednostkową pracę znacznie
się skraca, jednakże wykonuje ją kilka osób.
Pamiętam, jak był Pan pod dużym wrażeniem koncepcji
modelowania i wykonywania uzupełnień ceramicznych
amerykańskiego technika Joego Weisza. Prezentował
ją w 2011 roku w Łodzi. Czy próbuje Pan wdrażać
jego koncepcję w życie pracowni?
Metodę Joego Weisza mogę śmiało nazwać jajkiem Kolum-
ba techniki dentystycznej. W pewien sposób Joe zmienił
moje podejście do zawodu. Największe wrażenie zrobił na
mnie przedstawiony na wykładzie sposób upraszczania
pracy, wykonywania koron i mostów przy użyciu minimal-
nej ilości proszków ceramicznych i ich nieskomplikowana,
skuteczna charakteryzacja. W mojej opinii to ogólnoświa-
towa tendencja – jak wcześniej wspomnieliśmy czas sta-
je się najważniejszym czynnikiem w pracy technika. Nie
ma mowy o oszczędzaniu na materiałach i tak musimy
zużyć je w określonej ilości, możemy natomiast pracować
krócej i efektywniej. I takie założenia staram się wdrażać
we własnej pracowni. Podążam własną drogą, natomiast
chętnie korzystam z doświadczeń ludzi, którzy mają coś
do powiedzenia. Nie oznacza to radykalnych zmian w pro-
wadzeniu laboratorium, raczej małe korekty ewolucyjne.
I jeśli miałbym w dwóch słowach podsumować moją dzi-
siejszą wypowiedź, to chciałbym zachęcić wszystkich czy-
telników do podążania własną, niezależną drogą. Korzy-
stajmy ile się da z doświadczeń innych i mądrze adaptujmy
tę wiedzę do własnych potrzeb.

  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shinnobi.opx.pl